Korona Gór Polski, to marzenie? Plan? Czy jeszcze coś innego? Właściwie to już sam nie wiem, ale jedno jest pewne Kowadło (989 m n.p.m.) w Górach Złotych i Rudawiec (1112 m n.p.m.) w Górach Bialskich czyli 21 i 22 szczyty Korony Gór Polski zdobyte! To oznacza że zostało mi jeszcze tylko 6 szczytów. 4 w Karpatach, 1 w Górach Świętokrzyskich i 1 w Sudetach, czyli Ślęża, ta ostatnia jakieś 40km od mojego domu. Dlatego czeka aby być ostatnią, chciałbym ją zdobyć w gronie przyjaciół i celebrować kolejny zakończony projekt podróżniczy.
Kowadło i Rudawiec są zaliczane do odznaki Korony Gór Złotych i Korony Gór Bialskich Klubu Zdobywców Koron Górskich RP.
Dodatkowo do Korony Gór Bialskich zaliczymy również szczyt Iwinki i Rude Krzyże które również są opisane w tekście.
Chęci są tylko skąd brać na to wszystko czas?
Kowadło i Rudawiec, czyli najwyższe szczyty kolejno Gór Złotych i Gór Bialskich. Położone są bardzo blisko siebie, dokładnie 6,5km idąc szlakiem. Oddziela je dolina Białej Lądeckiej, właściwie jest to też granica oddzielająca pasma Gór Złotych od Bialskich. Jak widać więc spokojnie można planować oba szczyty na jeden dzień, ale jednak jest pewien szkopuł. Tutejsze okolice często nazywane są Sudeckimi Bieszczadami, a nazwa nawiązuje do dzikości tych okolic. Tak samo jak w Bieszczady właściwe, tak samo tutaj dojazd bez własnego auta bywa bardzo trudny. To skutecznie powstrzymywało mnie przed wcześniejszym zdobyciem tych szczytów, aż do teraz. Zaplanowaliśmy szybką akcję, nocleg zarezerwowaliśmy w Bielicach. Po pracy pakujemy się w busa do Stronia Śląskiego, a potem piechotką 13km do Bielic. Na miejscu nocleg i rano atakujemy na Kowadło, Rudawiec i lecimy znowu do Stronia Śląskiego, aby następnego dnia spokojnie iść do pracy. Plan szybki, przewidziany na święto 1 listopada.
Do Bielic i na Kowadło.
Plan więc mieliśmy dość sprecyzowany, a czas gonił nieubłaganie. Chwilę przed 19:00 meldujemy się w Stroniu Śląskim, skąd mamy dwie drogi do Bielic, albo szosą i liczyć na stopa, albo szlakiem. Czas goni, więc jednak wybieramy opcję szosa i autostop. Niby szanse są nie wielkie, bo już jest dość późno, a nasz cel leży na końcu świata, gdzie kończy się droga, ale jednak na dwa strzały udaje nam się dojechać pod same drzwi naszego noclegu.
Bielice – wieś położona w dolinie górnej Białej Lądeckiej, dokładnie między Górami Złotymi a Górami Bialskimi. Powstała w XVII w. jako rolniczo-leśnicza osada. Do 1945 roku znajdowało się tutaj prawie 100 gospodarstw. Warto wspomnieć że w latach 80 XX w. tutejsze ścieżki przemierzali Adam Michnik i Jacek Kuroń, aby w pobliskich górach w kolaboracji spotykać się z antykomunistami z Czech.
Rano nasze pierwsze kroki kierujemy na Kowadło czyli w Góry Złote. Zielony Szlak prowadzi nas na sam szczyt, odległość nie jest duża bo wynosi jakieś 2km, a w górę mamy do pokonania trochę ponad 200 metrów. Pogoda dopisuje, widoki piękne, a szlaki puste, to wszystko co Szpaki lubią najbardziej. Droga na szczyt wspina się równomiernie, więc nie ma ostrych podejść, ani wypłaszczeń. Cały czas drepczemy leśną ścieżką do góry, a dopiero w wyższych partiach pojawiają się prześwity. Dzięki nim możemy podziwiać dolinę i położoną w niej wieś. Po nie całej godzinie osiągamy szczyt Kowadła. Cyk zdjęcie i wracamy tą samą drogą do Bielic.
Rezerwat „Puszcza Śnieżnej Białki” i Rudawiec.
Zielonym szlakiem wracamy do Bielic i ruszamy nim w drugą stronę. Szlak najpierw prowadzi nas wzdłuż rzeki, malowniczą doliną, aby potem odbić w prawo i zacząć się wspinać. Powoli zagłębiamy się w rezerwat przyrody zwany „Puszcza Śnieżnej Białki”, teren ten jest chroniony już od XIX w. Rezerwat jednak powstał dopiero w roku 1963. Warto wiedzieć że kilkanaście metrów od granic parku stoi samoobsługowy schron turystyczny w którym można bezpiecznie przenocować.
Od Bielic na szczyt Rudawca dzieli nas jakieś 5 km i ponad 350m w górę, czyli coś około dwie godziny marszu. Kiedy już wejdziemy na grań po kolei zdobędziemy Iwinkę, Polska Hore i nasz Rudawiec, szlak będzie nas cały czas prowadził po terenie Śnieżnej Białki. Tutaj można by się obrócić i wrócić do Bielic…
Przez Góry Bialskie, Przełęcz Płoszczyna do Bolesławowa.
Po co wracać kiedy można iść dalej. Dla mnie nie ma nic gorszego w górach niż wracanie tą samą drogą którą się przyszło. Okej, zgadzam się że czasami nie ma wyjścia, ale kiedy jest inne to ja zawsze je wybieram. Dlatego tym razem też zamiast wrócić poszliśmy dalej zielonym szlakiem. Ten prowadził nas bardzo przyjemnie, wzdłuż granicy Polsko-Czeskiej, przez leśne zakątki zahaczając jeszcze kilka szczytów (Rude Krzyże, Jawornik Graniczny, Kopiec Wzgórze i Jelenia Kopa). Wreszcie docieramy do Przełęczy Płoszczyna, gdzie funkcjonowało turystyczne przejście graniczne, oprócz granicy państw jest to też granica pasm górskich za plecami zostawiamy Góry Bialskie, a wkraczamy w Masyw Śnieżnika. Dalej szlakiem żółtym do Przełęczy Staromorawskiej i powoli schodzimy do Bolesławowa (dawniej wolne miasto górnicze, założone w 1581 roku). Po drodze miniemy jeszcze malutki cmentarzyk na Górze Oliwnej.
Z Bolesławowa postanawiamy łapać stopa do niedalekiego już Stronia Śląskiego. Czas gonił nas cały czas, jutro do pracy, ale plan wykonany Kowadło i Rudawiec zdobyte, 21 i 22 szczyty Korony Gór Polski.
Zapraszam również do innych postów o Koronie Gór Polski:
https://www.podrozepanaszpaka.pl/category/kgp
lub innych górskich postów
https://www.podrozepanaszpaka.pl/category/gory
Podobał Ci się ten post? Byłeś w Sudeckich Bieszczadach? Chciałbyś coś dodać lub uważasz że ja powiedziałem coś za dużo? Pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza, a jeśli chcesz pomóc w rozwoju bloga udostępnij go dalej.
Super post! Bardzo informacyjny. Powodzenia w zdobywaniu Korony Polskiej 🙂
dziękuję bardzo i pozdrawiam 😉
Góry Bialskie uwielbiam! Mam wiele dobrych wspomnień z nimi 🙂 Pozdrawiam