Szczeliniec Wielki to najwyższy szczyt Gór Stołowych (919 m n.p.m), zaliczany do Korony Gór Polski. Zdobycie go to nie jest wyczyn godny opisywania w literaturze fachowej i nie ma co liczyć że spotka się z podziwem, ale na pewno warto. Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy w Kudowie do której dojechaliśmy pociągiem. Przez miasto przeszliśmy bez postoju, bo nie zwiedzanie było naszym celem tylko wyjście w góry. Pierwsze kroki na szlaku były okropne, fizycznie nie czułem się na siłach, ale śniadanie na polance pomogło. Mieliśmy do przejścia jakieś 15 km. Odległość niby bez szału, choć szybko okazało się że duża część szlaku w wyższych partiach gór jest oblodzona i trzeba było bardzo uważać. Także przejście przez labirynt błędnych skał w lutym, z plecakiem podróżnym również było ciekawym wyzwaniem. Kolejnym naszym celem była urocza miejscowość Ostra Góra, gdzie mieści się wojskowy ośrodek wypoczynkowy. Następnie szliśmy wzdłuż granicy Polsko Czeskiej. Po zmroku dotarliśmy do schroniska Pasterka w którym chcieliśmy spędzić noc. I tutaj zaczyna się dopiero hardcore. W Pasterce okazało się że nie ma miejsca, nawet gleba odpada bo ma być jakiś koncert.
Decyzja zapadła, atakujemy szczyt do schroniska „Na Szczelińcu”. Jak pisałem wcześniej zapadł już zmrok, a my poruszaliśmy się z jedną latarką. Droga prowadziła stromo po korzeniach i głazach, dodatkowym utrudnieniem były ciężkie plecaki, duże oblodzenie oraz siąpiący deszcz. Zmęczenie i chłód też już robiły swoje. Momentami wchodzenie było tak trudne że trzeba było iść na czworaka. Tym bardziej uradował nas widok schroniska i zapalone w nim światła. Schronisko było właściwie puste, nie licząc opiekunów. Tutaj w naprawdę fajnych warunkach, za przyzwoitą cenę (35zł) spędziliśmy noc. Schronisko w stylu szwajcarskim, w pięknym miejscu zrobiło na mnie olbrzymie wrażenie i mogę je zapisać do jednego z cudowniejszych miejsc jakie odwiedziłem. Rano ruszyliśmy przez Karłów do Kudowy na pociąg, niestety czas nas bardzo gonił i zamiast iść szlakiem próbowaliśmy na asfalcie łapać stopa. Udało się, dzięki czemu na miejscu byliśmy na półtorej godziny przed odjazdem pociągu. Czas wykorzystaliśmy na spacer po Kudowie, odwiedzając pijalnię wody i idąc na obiad. Historia tej wycieczki może nie nadaje się na organizowanie prelekcji, ale w mojej głowie na pewno zostanie na długo. Jeśli chodzi o Szczeliniec Wielki, to zdecydowanie mogę polecić to miejsce i nocleg w schronisku na szczycie.
|
Tak, a czasami jeszcze gorzej wyglądał szlak. |
|
Komentarz jest chyba zbędny. |
|
Dużą część trasy pokonaliśmy Główny Szlakiem Sudeckim. |
|
Momentami było naprawdę wąsko. |
|
Wąsko i nisko. |
|
Potem zeszliśmy na zielony szlak. |
|
Z daleka widać nasz cel Szczeliniec Wielki. |
|
Widok ze Szczelińca na Pasterkę. |
|
Schronisko PTTK „Na Szczelińcu”. |
|
Schronisko PTTK „Na Szczelińcu”. |
|
Panorama ze Szczelińca. |
|
Kudowa Zdrój |
|
W pijalni wód. |
|
Moje pierwsza pieczątka w książeczce KGP. |
Cudowna wyprawa :)))) Pot, oblodzony momentami szlak ( zamartwianie się o przednie jedynki), wszystko to nic z satysfakcją i nieskrywana duma jaka nas dopadła już na szczycie. Może i nie najwyższy to szczyt, ale dla tych chwil warto :))))) No i czekolada studencka jaka obdarował mnie Szpakowski tłumacząc, że na bak mnie nie podrywa, by chwile po uzasadnieniu swego zachowania, spaść z krawężnika :)))))))))
Góry Stołowe są wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju. Bardzo zazdroszczę, choć to oblodzenie na pewno nie ułatwiało. Trzymam kciuki za kolejne podboje 27/28 KGP. Powodzenia!
Świetne zdjęcia…uwielbiam te rejony, kocham Dolny Śląsk i jego skarby…. Piękna wyprawa !!! Pozdrawiam!:)
A ja niestety nie byłam, ale po Tobie widzę, że warto:)