Pierwszy w tym roku wyskok w góry padł na Góry Opawskie i na zdobycie szczytu Biskupia Kopa (889m n.p.m.), który jest szóstym patrząc od najniższych i najdalej na wschód wysuniętym szczytem Sudetów należącym do Korony Gór Polski. Najbliższe miasta to Głuchołazy i Prudnik, w tym pierwszym zrobiliśmy postój żeby kupić mapę oraz zasięgnąć języka w informacji turystycznej. Przemiły pracownik poradził nam żebyśmy na szlak weszli od miejscowości Jarnołtówek, a auto zostawili przy pensjonacie „Ziemowit” gdzie czasami nie pobierają opłat (my zapłaciliśmy 8zł za dwa dni).
Od naszego parkingu na szlaku trzeba było podejść kawałek, ale nie było to problemem ponieważ były oznaczenia którędy do żółtego szlaku, a nim prosta droga do schroniska „Pod Biskupią Kopą”, tzn. prosta pod górę, na szczęście bez wariactw bo przyznam się że po nocny dyżurze w pracy nie byłem gotowy na wyrypę. Szliśmy powoli, ciesząc się piękną zimową aurą i co jakiś czas zatrzymując się żeby porobić zdjęcia, widoku gór nie za bardzo można było uświadczyć ponieważ szlak jest mocno zalesiony, ale my i tak byliśmy zachwyceni.
To jest dopiero motywator… :))) |
10s do pełni szczęścia… :))) |
W schronisku mieliśmy już wcześniej zarezerwowany nocleg, więc zrzuciliśmy część gratów, zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy kawę i ruszyliśmy dalej w stronę szczytu. Według mapy i drogowskazów miało to być około 30 minut, ale nam wyszło ze 20 z postojami na zdjęcia. Idąc na szczyt żałowaliśmy że nie wzięliśmy „jabłuszek”, bo było to idealne miejsce żeby potem do schroniska zjechać na nich, na potwierdzenie tych słów z naprzeciwka przejechało koło nas dwóch gości, własnie na jabłuszkach.
Na szczycie znajduje się wieża widokowa, niestety zamknięta, więc pozostało nam tylko porobić zdjęcia i ruszyć dalej okrężnymi szlakami, żeby nie wrócić za szybko do schroniska. Nasz spacer powrotny trwał jeszcze ze dwie godziny.
Na zjazd na jabłuszku idealnie |
Niektóre szlaki musieliśmy przecierać… |
Po powrocie do schroniska okazało się że jesteśmy jedynymi gośćmi na tą noc, co miało dobre i złe strony, ale na pewno bardzo dobrą stroną było to że mogliśmy cały wieczór bezkarnie okupować kominek. To był prawdziwy relaks, góry, kominek, piwko i muzyka w stylu kraina łagodności. Obiad choć nie należał do najtańszych mogę zdecydowanie polecić, zamówiliśmy placki ziemniaczane z sosem węgierskim (17zł) i zestaw z dewolajem (23zł), oba dania były pyszne i naprawdę solidne. Jeśli chodzi o warunki noclegowe to typowo schroniskowe czyli skromnie, ale czysto. Cena noclegu to 35zł w tym pościel (z której nie można zrezygnować), niestety zniżki PTTK nie są uwzględniane.
W schronisku tym panuje pewien ciekawy zwyczaj, polega on na tępieniu nieodpowiednich zachowań w górach, w tym przypadku chodzi o ubiór. Jeżeli ktoś odważy się zdobywać Biskupią Kopę w krawacie, może być pewien że w tym schronisku zostanie mu od obcięty i niczym skalp przybity do krokwi. Na zdjęciu poniżej widać zdobycze ku przestrodze… :)))
Czysty relaks… |
Następnego dnia wstaliśmy dość późno, bo trzeba pamiętać że musiałem jednak odespać nocny dyżur. Jako że najbliższe szlaki obeszliśmy dzień wcześniej to pozostało nam wrócić tylko do samochodu. Wracaliśmy ponownie żółtym szlakiem ciesząc się pogodą, bo w odróżnieniu od dnia poprzedniego dzisiaj wyszło słońce.
Może to nie była wielka wyprawa, ale przyznać muszę że była bardzo, ale to bardzo przyjemna. Były góry, zima, słońce, kominek, dobre jedzenie i w ogóle wszystko czego do szczęścia potrzeba. Czasami miło jest zorganizować wyjazd hedonistyczny, skromnie ale to nie zawsze luksusy sprawiają że jest nam dobrze.
Świetne widoki! Strasznie mnie męczy chodzenie po górach szczególnie zimą – wolę narty ale dla takich krajobrazów warto 🙂
magicznie jest w górach zimą, choć z moim wstrętem do zimna nie wiem czy kiedyś uda mi się przełamać i ruszyć na szlak. a pomysł z krawatami – doski! 🙂
Jaka piekna zima… Zwlaszcza trzy ostatnie zdjecia. Nie sadzilam, ze bedzie mi brakowac zomy, ale jednak brakuje 😉
W Sudetach jeszcze nie byłam, mam je na celowniku. I coś czuję, że wykorzystam Twoją relację przy planowaniu wędrówki. I celowo ubiorę krawat! Tylko po to, żeby ktoś go potem ze mnie zdarł ;))
Szkoda, że wieża zamknięta. I tak jednak sporo fajnych zdjęć. Gratuluję zdobycia kolejnego szczytu.
Polecam zacząć od Karkonoszy, chyba są najpiękniejsze w Sudetach… i polecam siebie jako przewodnika :))) zawsze do usług… ;)))
oj warto, bardzo warto… :)))
osobiście uważam że śnieg w górach być musi i trochę chłodu też, za to nie lubię go w mieście… polecam, warto się przełamać, naprawdę…
dlatego pojechałem zimy szukać, bo we Wrocławiu jej nie było… ;)))
też żałuję… zawsze to jakieś zwieńczenie wędrówki, a tak niestety widoku gór za dużo nie było… ;)))
piękna zima, przyjemne warunki miałeś więc i zdjęcia bardzo fajne
MEGA 🙂 Dwa tygodnie temu zapakowałam psa w auto i rano o 7 pojechałam na spacer do Sobótki. Na dole szarówka/błoto, a w połowie drogi piękny bajkowy widok z zaśnieżonymi/oblodzonymi drzewami 🙂 tydzień temu Karpacz bardziej sportowo. Ten weekend w takim razie jadę w Góry Opawskie 😉
Super, cieszę się że udało mi się trochę Ciebie zainspirować… może jak kiedyś będziesz jechała to znajdziesz w aucie miejsce dla mnie… 😉
Ale pięknie, ale pięknie! Rzucenie wszystkiego i ucieczka w góry nie jest rozsądnym pomysłem, ale raz się żyje!
Hej,
Bardzo fajny blog. Masz od nas jeden punkcik w konkursie Blog Roku:)
Zapraszamy również do subskrybowania naszego bloga w celu pozostania stale w kontakcie!
Pozdrawiamy,
Republika Podróży
Dziękuję bardzo, bardzo mi miło to słyszeć… na pewno będę do was zaglądał również… Pozdrawiam ;)))
Przepiękna zimowa sceneria, tylko pozazdrościć 🙂
Jakie jabłuszko?! DUPOLOT! 😀
Pięknie jest, kiedy wszystko obsypane jest śnigiem. Szczególnie w górach ma to swoją magię 🙂
Ale miło jest poczytać o miejscu, które dobrze się zna i spojrzeć na nie oczami innej osoby. W Góry Opawskie jeździliśmy całą rodziną od kilku pokoleń i tamtejsze szlaki przeszłam wielokrotnie. Osobiście uważam, że ta trasa z Jarnołtówka jest mało urokliwa i zachęcam do przyjechania jeszcze raz latem lub jesienią i wejścia od strony Pokrzywnej ścieżką dydatyczną, która prowadzi praktycznie cały czas przy strumieniu i mija się różne ciekawe przystanki – kapliczka na polanie leśnej, dawna skocznia narciarska, sztolnie, wyrobisko Gwarkowa Perć na które można wspiąć się po drabinie… Szlak jest dłuższy, ale warto!
mam zamiar jeszcze wrócić w tamte rojony bo gór mi zawsze mało, a z Wrocławia nie mam jakoś bardzo daleko… teraz może uda się coś zobaczyć też bo pod koniec miesiąca jadę do Głuchołaz z dzieciakami jako wychowawca kolonijny… 🙂
Fajnie! Ja jako dziecko jeździłam do Pokrzywnej do takich po PRL-owskich domków zrobionych z wagonów kolejowych, to był klimat! 🙂 Niestety miejsce już poparło w ruinę i teraz ledwo je poznaję. Do Głuchołaz jeździło się na zakupy, jest tam też Góra Parkowa, ale nie znam jej zbyt dobrze. Za to na szlak, o którym pisałam wracam co jakiś czas, bo dla mnie ma swój nieopisany urok. Na Kopę można wejść też od strony Zlatych Hor w pół godziny, ale dla mnie góra traci trochę urok gdy zbyt szybko się ją zdobywa… No ale po stronie naszych sąsiadów ukryte są w lesie Zlatorudne Mlyny, też warte zobaczenia. Gdyby przemieszczać się jeszcze dalej wgłąb Czech, jest też bardzo dużo ciekawych miejsc: Pradziad, Jeseniki, Karlova Studanka… Piękne rejony.
Piękne zimowe zdjęcia! Uwielbiam Góry Opawskie i chętnie tam wracam. Niestety, Biskupia Kopa coraz bardziej traci swój urok ze względu na wycinkę drzew 🙁
https://naprzeciwprzygodzie.wordpress.com/
To fakt zdjęcia są z przed dwóch lat, byłem tam w tym roku w lecie z kolonią swoją i był to przykry widok… 🙁