27.06.14 po nocnym dyżurze w pracy, wraz z koleżanką z którą realizujemy projekt zdobycia Korony Gór Polski, ruszyliśmy na zdobycie dwóch kolejnych szczytów Waligóra (936 m n.p.m.) – Góry Kamienne i Chełmiec (869 m n.p.m.) – Góry Wałbrzyskie.
Oba znajdują się w bliskiej odległości od Wałbrzycha. Pierwotny plan przewidywał że zostawiamy auto i ruszamy od Wałbrzycha zielonym szlakiem do Schroniska PTTK „Andrzejówka” i potem żółtym na Waligórę, a drugie dnia od Wałbrzycha na Chełmiec również żółtym szlakiem. Jak to często bywa w praktyce plan uległ drobnej modyfikacji, postanowiliśmy skrócić marsz drogą samochodową i podjechać bliżej autem dzięki czemu oba szczyty mogliśmy zrobić w jeden dzień a na drugi mieliśmy dołożyć jeszcze Wielką Sowę (1015 m n.p.m.) w górach Sowich. Plan wykonaliśmy połowicznie, ponieważ z przyczyn od nas niezależnych drugiego dnia nie pojechaliśmy w Góry Sowie.
Drogę na Waligórę zaczęliśmy od przepięknie położonej miejscowości Sokołowisko, gdzie nie widać żadnych śladów komercji górskiej, a zabudowa pięknie komponuje się z otaczającymi górami. Auto zostawiliśmy przy skrzyżowaniu szlaków i ruszyliśmy żółtym szlakiem. Pogoda dopisywała, więc marsz zalesiony szlakiem to była czysta przyjemność. Po jakieś godzinie marszu dotarliśmy do szczytu jednej z gór, gdzie znajdowały się ruiny zamku Radosno z XIII w. W okolicy nie słychać było odgłosów żadnej cywilizacji, a dla nas było to idealne miejsce żeby zjeść śniadanie i żeby cieszyć się odpoczynkiem. Następnie ruszyliśmy granią z której zeszliśmy do malowniczej dolinki. Idąc cały czas żółtym szlakiem dotarliśmy do najwyższego szczytu Gór Kamiennych, gdzie zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia z tabliczką oznaczającą szczyt. Szlak dalej prowadził do schroniska PTTK „Andrzejówka” do którego zejście było tak strome że raczej można było je nazwać zjazdem niż zejściem, a niedawny deszcz rozmył stok dzięki czemu mieliśmy przyjemny zjazd na błotku, na szczęście skończyło się bez żadnego upadku. Po przerwie na kawę w schronisku zielonym szlakiem ruszyliśmy do Sokołowska, aby zaraz ruszyć na kolejny szczyt.
Przejechaliśmy autem do miejscowości Boguszów-Gorce, gdzie w okolicach rynku zostawiliśmy auto i skąd ruszaliśmy dalej. Jeszcze w mieście zaszliśmy na obiad do restauracji (chyba jedynej w mieście), gdzie jedzenie okazało się bardzo dobre i na szczęście nie drogie, restauracja znajduje się koło rynku przy zielonym szlaku, a piszę o niej bo szczerze mogę ją polecić. Za obiad (żurek z kiełbasą, jajkiem i chlebem + pierogi ruskie) zapłaciłem 15zł.
Po obiedzie ruszyliśmy zielonym szlakiem (Górniczą Drogą Krzyżową) na szczyt drugiego co do wysokości szczytu Gór Wałbrzyskich, który zaliczany jest do Korony Gór Polski. Muszę przyznać że wejście na Chełmiec zielonym szlakiem to po prostu spacer pod bardzo delikatnym kątem. Idzie się przyjemnie, ale pod warunkiem dobrego towarzystwa, bo krajobraz raczej nie powala. Dopiero przed samym szczytem kiedy zeszliśmy na żółty szlak, który odbiegał od Górniczej Drogi Krzyżowej zrobiło się ciekawiej. Gdy dotarliśmy na szczyt, gdzie znajduje się wieża widokowa, okazało się że właśnie jest ona w remoncie , przez co jest zamknięta dla odwiedzających. Nie pozostało nam nic innego jak zrobienie zdjęcia przy tabliczce i przybicie symbolicznej piątki na szczycie, którą sobie przybijamy z okazji zdobycia każdej góry KGP. Powrót to już zdecydowanie spacer zielonym szlakiem aż do rynku w Boguszowie-Gorce.
Nocleg mieliśmy u znajomych mojej towarzyszki, niestety splot sytuacji których nie przewidzieliśmy, zepsuł nam plany na atakowanie Wielkiej Sowy następnego dnia. W każdym razie w pierwszym pomyśle miał być Waligóra i Chełmiec, a to się w 100% udało.
O proszę Chełmiec. Widzę, że w moje rodzinne strony Cię zaniosło. Podejście tam jest rzeczywiście przyjemne. Kiedyś szłam tam nocą, to było super.