Pomysł zdobywania Korony Gór Polski urodził się w mojej głowie pod koniec 2013 roku. Realizację pomysłu rozpocząłem na początku 2014. Najpierw chciałem wszystkie szczyty zrobić w jednym roku, ale rozsmakowałem się w chodzeniu po górach i zamiast jeździć w coraz to nowsze pasma i przybijać pieczątki, zapuszczałem się w rodzime Sudety penetrując mniej znane szlaki. Wędrowanie stało się moim ulubionym zajęciem, a zdobywanie Korony Gór Polski spadło na dalszy plan! Jednak co jakiś czas przypominam sobie o KGP, pakuję wtedy plecak i jadę w odleglejsze rejony Polski, tym razem wybór padł na Pieniny i Beskid Sądecki! Wysoka (1050 m n.p.m.) najwyższy szczyt Pienin oraz Radziejowa (1262 m n.p.m.) najwyższa w Beskidzie Sądeckim.
Wysoka i Radziejowa to szczyty zaliczane do odznaki Korony Pienin i Zdobywcy Korony Beskidu Sądeckiego Klubu Zdobywców Koron Górskich RP.
Borsuczyny, Durbaszka, Wysoki Wierch, Złomisty Wierch, Mała Radziejowa, Wielki Rogacz, Przehyba, Czeremcha to szczyty znajdujące się również na trasie choć nie wszystkie nazwy znajdziemy w tekście.
W Beskidy już ruszać nam pora!
Beskidy to góry mi mało znane, jako urodzonemu Wrocławianinowi bliżej mi do Sudetów, które przy dobrej widoczności widzę z dachu swojego bloku. Dlatego chętnie wykorzystuję okazje żeby wyskoczyć gdzieś gdzie mnie jeszcze nie było! Ten wyjazd to właśnie taki wyskok! Mój pierwszy raz zarówno w Pieninach jak i w Beskidzie Sądeckim. Wyjazd w przeciwieństwie do ostatnich górskich wypadów odbył się bez Angeliki, a z Sebą który jak może pamiętacie nie raz towarzyszy mi w górskich wędrówkach.
Startujemy w piątek od razu po pracy, a właściwie jeszcze w jej trakcie, bo udało mi się trochę szybciej zerwać. Każda godzina była na wagę złota, do Jaworek pod Szczawnicą Zdrój skąd chcemy startować mamy około 400 km! Jedziemy autem więc powinniśmy jeszcze o jakieś sensownej porze dojechać. Niestety piątkowe popołudnie nas skutecznie spowalnia. Spory ruch na trasie i korki pod Krakowem powodują że w Jaworkach meldujemy się około godziny 19:00.
Na miejscu natykamy się na problem o którym wcześniej nie myśleliśmy, czyli parking. Chcemy zostawić auto w piątek wieczorem, a wrócić po nie dopiero w niedzielę. Wszystkie miejsca płatne lub prywatne, dosłownie wszystkie! Na szczęście wpadam na pomysł, który okazuje się idealnym rozwiązaniem. Parkujemy pod agroturystyką i idziemy porozmawiać z właścicielami czy możemy zostawić do niedzieli auto. Właściciele zgadzają się, więc ten problem mamy z głowy.
Zespół Feel śpiewa „jest już ciemno, ale wszystko jedno”, nam nie jest wszystko jedno bo godzina już późna a my jeszcze na dziś mamy zaplanowany atak szczytowy na Wysoką! Potem trzeba jeszcze dojść do schroniska pod Durbaszką gdzie chcemy spędzić noc. Zakładamy czołówki i huzia na najwyższy szczyt Pienin! Bezchmurne niebo i niezliczona ilość gwiazd to dobra wróżba na początek drogi. Szlak zielony prowadzi przez Wąwóz Homole, jednak my idziemy najpierw na przełaj od miejsca gdzie zostawiliśmy auto, a potem dopiero docieramy do szlaku. Tempo mamy dobre, godziny w aucie robią swoje i człowiek rwie się na łono natury! Szybko docieramy na grań, po drodze zielony szlak zamieniliśmy na niebieski i dalej w górę aż na szczyt Wysokiej. Na szczycie okazuje się (oczywiście spodziewaliśmy się tego) że nie widać nic bo jest noc! Szczyt zdobyty widoków brak, to trzeba się zbierać i iść do schroniska, w końcu jeszcze mamy dwa dni na cieszenie się górami.
Zejście ze szczytu zajmuje nam krótką chwilę i już jesteśmy znowu na niebieskim szlaku biegnącym po grani Pienin Małych. Jeszcze trochę wędrujemy, a potem trzeba znowu odbić ze szlaku aby dostać się do schroniska, znowu przebijamy się na przełaj, choć nie do końca wiemy gdzie szukać schroniska. Na szczęście szpaczy nos (lub dziób) nie zawiódł i około 22 wchodzimy do schroniska. Obsługa już śpi, a my postanawiamy nikomu nie przeszkadzać i cichutko położyć się w jadalni. Przygotowaliśmy się na glebę.
Małe Pieniny nie są takie małe, a Beskid Sądecki potrafi dać w kość!
Spanie na glebie w schronisku ma swoje mocne i słabe strony. Słabą stroną jest to że kiedy wstają goście schroniska to choćby nie wiem jak byli mili i nie chcieli hałasować to i tak się obudzisz. Mocną stroną za to jest cena noclegu, która w tym przypadku bardzo przypadła nam do gustu. Kiedy po śniadaniu poszedłem do zarządcy w celu uiszczenia opłaty, usłyszałem tylko „właściwie to przyszliście w nocy, nikomu nie przeszkadzaliście to nie ma sprawy”. W dobie komercjalizacji i rosnącej popularności górskich szlaków tak miła postawa to rzadkość. Jednak zdaję sobie sprawę że schroniska będą funkcjonować dopóki my w nich zostawiamy pieniądze, dlatego zawsze staram się chociaż coś w nich kupić, tak więc było i tym razem. Samo schronisko mogę z czystym sumieniem polecić, czyste, zadbane, miła obsługa i piękne widoki na Beskid Sądecki!
Ruszamy dalej! Najpierw wracamy na grań, a tam? O kurde Tatry! Piękny poranek, dobra widoczność, a to owocuje nam wspaniałymi widokami nie tak odległych Tatr Wysokich! Niby człowiek wie że one tam są, ale jednak pojawiły się dla nas dość niespodziewanie. 😉
W takich okolicznościach dalszy marsz był jak marzenie. Z lewej Tatry Wysokie, z prawej Beskid Sądecki, my maszerujemy granią Pienin Małych, nad nami słoneczko świeci, ciepło i naprawdę przyjemnie. Teraz wiem że ten wyjazd to był fantastyczny pomysł. Jednak sielanka sprawia że tracimy czujność, po wejściu na Wysoki Wierch zagalopowaliśmy się, a że nie lubimy się cofać to postanowiliśmy iść wzdłuż granicy Polsko-Słowackiej, aż samoistnie wrócimy na niebieski szlak. Potem już bez przygód do szlaku żółtego na Palenicę i dalej przez Szczawnicę Zdrój, gdzie zrobiliśmy się sobie przerwę w pijalni wód aby zakosztować wesołego życia kuracjusza. Woda niedobra, ale ponoć zdrowa!
Po dłuższym odpoczynku ciężko było zarzucić znowu plecak i ruszyć, ale nie było wyjścia. Znowu zmieniamy kolor szlaku i idziemy teraz niebieskim, na początku przez miasto, potem doliną stopnickiego potoku, a potem zaczyna się podejście. Całkiem solidne podejście, jakieś 600 m w górę na odcinku około 4 km. Takie atrakcje zgotował nam szczyt Czeremchy, ale stąd już tylko kawałek granią do schroniska Przehyba gdzie spędzimy dzisiejszą noc.
Ale za to niedziela będzie dla nas i Radziejowa też!
Kto się wcześnie kładzie spać, ten i wcześnie wstaje. Zmęczeni zasnęliśmy szybko, a rano wstaliśmy gotowi do dalszej wędrówki, w końcu czeka na nas Radziejowa! Niestety świadomi że niedziela to czas powrotu i po zejściu ze szlaku trzeba będzie jeszcze wracać do Wrocławia. Poranek uraczył nas pięknym widokiem na Pieniny i Tatry, niestety w trakcie marszu pogoda tylko się pogarszała. Szybko dotarliśmy do naszego drugiego celu, Radziejowa czyli najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego. Widoczność niestety była kiepska, a z wieży widokowej nie było wiele widać. Drugi szczyt Korony Gór Polski w ten weekend i znowu nie ma widoczności. 🙁
Nie pozostało nam nic jak powoli wracać do Jaworek gdzie stał nasz samochód. Po trasie zrobiliśmy sobie jeszcze przerwę żeby wrzucić coś na ząb, a pogoda jakby chcąc nam wynagrodzić widoczność na Radziejowej poprawiła się i znowu wyszło słońce. Szlak powoli schodził coraz niżej, aby w końcu zejść do wąwozu Białej Wody, skąd drogą już wróciliśmy do auta.
To był mój pierwszy raz zarówno w Pieninach jak i w Beskidzie Sądeckim, ale wiem doskonale że jeszcze tam wrócę! Wysoka i Radziejowa pozostawiły mi też spory niedosyt, bo o ile z graniówek widok był genialny to nie dane mi było popatrzeć w dal ze szczytów choć oba mają punkty widokowe! Szczyty zdobyte, ale w przyszłości oba do poprawki. 😉
Przydatne informacje:
Strona internetowa Schroniska pod Durbaszką.
Strona internetowa Schroniska PTTK Przehyba.
Radziejowa i Wysoka zdobyte ale zapraszam również do innych moich postów z Korony Gór Polski lub innych górskich postów.
Podobał Ci się ten post? Może udało Ci się w przeciwieństwie do mnie trafić na dobrą widoczność na Wysokiej i Radziejowej? Daj znać co myślisz i podziel się swoją opinią na temat Pienin i Beskidu Sądeckiego! Jeśli chcesz mi pomóc w prowadzeniu tego bloga udostępnij posta dalej niech trafi do szerszego grona.
Piotruśka!
Dzięki za ten wpis. Piękne zdjęcia i widoki Was się udały. Wysoka w nocy to jest wyzwanie i gratuluję 🙂 Cieszę się, że Beskidy Wam się spodobały i pewno nigdy nie będziesz nimi jarać jak Sudetami, ale zawsze coś xD
Pozdro Kumplu!
Widzisz przez to że chodzę głównie po Sudetach to na Beskidy patrzę ciut innym okiem i widzę pewną egzotykę. Którymś razem wybierzemy się razem to mi pokażesz jakieś mniej znane zakamarki, bo kto jak nie Sądecki Włóczykij. 🙂