Ostatni etap Głównego Szlaku Sudeckiego był dla nas bardzo wymagający. W teorii miał być jednym z najprostszych. Najpierw długo po płaskim, a potem tylko Góry Opawskie z jej najwyższym szczytem po stronie Polski (Biskupia Kopa 891 m n.p.m.) i jesteśmy w Prudniku przy kropce kończącej ponad 440 km wędrówki. Tak podpowiadała nam teoria, a w praktyce najdalej wysunięte pasmo Sudetów w Polsce pokazało nam pazur, a i Przedgórze Paczkowskie dało się we znaki.
Główny Szlak Sudecki w Górach Opawskich prowadzi przez wiele szczytów zaliczanych do odznaki Korony Gór Opawskich Klubu Zdobywców Koron Górskich RP.
Biskupia Kopa, Srebrna Kopa, Zamkowa Góra, Średnia Kopa, Szyndzielowa Kopa, Przednia Kopa, Długota.
Płasko nie znaczy lekko
Standardowo jak na nasze przejście Głównego Szlaku Sudeckiego na weekend z Wrocławia wyruszamy w piątek od razu po pracy. Jest grudzień, więc już wyjeżdżając z Wrocławia łapie nas ciemność. Zaopatrzeni między innymi w mapę i czołówki nie martwimy się ciemnością. Tym bardziej że pierwsza część ostatniego etapu przebiega przez Przedgórze Paczkowskie, bez przewyższeń spodziewamy się przyjemnego marszu. O jak bardzo przyjdzie nam się zdziwić…
Busem docieramy do Paczkowa, pełni optymizmu zarzucamy plecaki i już maszerujemy czerwonym szlakiem. Plan mamy ambitny, na pierwszy ogień chcemy przemaszerować ponad 45 km i liczymy na to całą noc. Rano planujemy dojść do Głuchołaz (może dalej) i tam się przespać. Cały odcinek z Paczkowa do Głuchołaz, to jakieś 45 km marszu przez pola i wsie. Szczerze? Był to najgorszy odcinek Głównego Szlaku Sudeckiego! Do tego dochodzi grudniowa, mroźna noc i cały dzień spędzony wcześniej w pracy. Odcinek dał nam się bardzo we znaki. Jednak trzeba było przebrnąć przez niego, aby odsapnąć w Głuchołazach.
Kiedyś Główny Szlak Sudecki kończył się w Paczkowie, dopiero później został przedłużony do Prudnika. I jeśli o mnie chodzi to mam mieszane uczucia w związku z tym, bo o ile brakowało by mi Gór Opawskich na trasie, o tyle etapu Przedgórza Paczkowskiego wcale.
Przystanek Głuchołazy
Cel osiągnięty, około 8 rano docieramy do Głuchołaz. Okropnie zmęczeni, zmarznięci, z ulgą dopadamy Orlenu gdzie można napić się ciepłej kawy. Na szczęście dzięki booking.com szybko udaje nam się znaleźć lokum. Szybki prysznic i do łóżka. Jesteśmy naprawdę padnięci!
Budzimy się jakoś popołudniu, dzisiaj już nie idziemy dalej, ale szkoda zmarnować resztę pozostałego dnia, dlatego idziemy na spacer po zdrojowej części Głuchołaz. Odwiedzamy Park Zdrojowy i spacerujemy bardzo przyjemnym deptakiem wzdłuż rzeki Białej Głuchołaskiej. Nazajutrz wracamy na szlak.
Niedziela wreszcie w Górach Opawskich
Wypoczęci wstajemy wcześnie rano aby ruszyć znowu na szlak, jednak tym razem wreszcie przyjdzie nam iść w góry. Góry Opawskie choć nie są wysokie, to jednak góry. Zdrojowa część Głuchołaz właściwie już kończy się na zboczach masywu Góry Parkowej (zwanej też Górą Chrobrego). Jest to masyw o trzech wierzchołkach tj. Przednia Kopa 467 m n.p.m., Środkowa Kopa 543 m n.p.m. i Tylna Kopa 527 m n.p.m. Nam przyjdzie wejść tylko na pierwszy szczyt, resztę mijamy bokiem. Na szczycie Przedniej Kopy znajduje się nieczynna wieża widokowa z 1898 roku i dawne schronisko z 1927 roku. Schronisko spłonęło w 1996 roku i od lat stoi opuszczone, na szczęście jest teraz powoli remontowane co daje nadzieję na powrót do świetności tego miejsca.
Dalej Główny Szlak Sudecki prowadzi nas przez wieś Podlesie i wzdłuż granicy Polsko Czeskiej do Jarnołtówka, skąd zaczyna się już podejście pod główny szczyt Gór Opawskich w Polsce, czyli Biskupią Kopę. Pierwszy postój i odpoczynek robimy w Domu Turysty Pod Biskupią Kopą, od szczytu dzieli nas jakieś 15 minut marszu.
Pokrzepieni posiłkiem i ciepłą herbatą, sprawnie zdobywamy szczyt. Niestety wieża widokowa na szczycie jest aktualnie w remoncie, zresztą nie wiem czy w sezonie zimowym jest otwarta. Schodzimy na przełęcz Mokrą i zaraz znowu w górę tym razem na Srebrną Kopę (785 m n.p.m.). Widoki w okolicy niestety budzą spore zastrzeżenia. Lasy Gór Opawskich, a dokładnie spora część Biskupiej Kopy i prawie całość Srebrnej Kopy zostały wykarczowane, powodem jest kornik. Powstrzymam się od oceny sytuacji, bo nie mi ją oceniać, niestety walory turystyczne poważnie ucierpiały pod tym względem, a widok jest bardzo przykry. Trudnością jest również brak dobrego oznakowania szlaku w tym miejscu.
Schodzimy na przełęcz pod Zamkową Górą, aby zaraz zdobyć dwa kolejne szczyty czyli właśnie Zamkową (571 m n.p.m.) i Szyndzielową Kopę (533 m n.p.m.). Dalej przechodzimy turystyczną miejscowość Pokrzywna, w której kiedyś miałem okazję spędzić dwa tygodnie jako wychowawca kolonijny (ech wspomnienia). Przechodzimy pod wiaduktem cesarzowej, zaraz obok przyjemnej smażalni pstrąga (w sezonie często pełnej ludzi) i wspinamy się na Młyńską Górę (362 m n.p.m.).
Dalej przez pola, łąki i las do Wieszczyny kolejnej wsi na naszej drodze. Wieś warto wspomnieć ponieważ znajduje się tutaj wieża widokowa (niestety nie korzystamy bo widoczność i pogoda bardzo się pogorszyły), oraz Szkolne Schronisko Młodzieżowe z informacją turystyczną. Bardzo miły pracownik schroniska/informacji udziela nam schronienia i proponuje ciepłą herbatę na rozgrzanie. W ciepłym siedzi nam się bardzo miło, ale zaraz trzeba ruszać dalej. Do Prudnika co raz bliżej.
Nawet nie zauważamy kiedy mijamy kolejne szczyty Długota (457 m n.p.m.), następnie Kobylica (395 m n.p.m.). Zmęczeni i już grubo po zmroku docieramy do Sanktuarium Św. Józefa i klasztoru Franciszkanów, niestety jest już późno, a nas czas goni więc odpuszczamy i idziemy dalej. Niedaleko mijamy jeszcze wieżę widokową, skąd drogą schodzimy na Prudnika. Śpieszy nam się już dość mocno, bo chcemy zdążyć na ostatniego dzisiaj busa do Wrocławia. Dlatego Prudnik odhaczamy bardzo symbolicznie i byle do kropki. Wreszcie przed dworcem PKP docieramy do kropki kończącej Główny Szlak Sudecki. Zmęczeni okropnie, ale i zadowoleni możemy iść na dworzec PKS. Osiem weekendów, tyle zajęło nam przejście GSSa ze Świeradowa Zdroju do Prudnika, z Gór Izerskich do Gór Opawskich.
P.S. Zdjęć mam naprawdę mało, w dodatku robionych telefonem dlatego uzupełniam je kilkoma zdjęciami z innego wyjazdu w Góry Opawskie.
Statystyki według endomondo:
Dzień 21 – dojazd z Wrocławia do Paczkowa
czas: 6:04 h , dystans: 31,07 km , przewyższenia: 219 m,
szlaki: czerwony z Paczkowa do Głuchołazów
390-421 km – Głównego Szlaku Sudeckiego
Dzień 22 – czas: 4:22 h, dystans: 17:09 km, przewyższenia: 236 m,
szlaki: czerwony z Paczkowa do Głuchołazów
421-438 km – Głównego Szlaku Sudeckiego
Dzień 23 – czas: 9:18 h, dystans: 44,07 km , przewyższenia: 1735 m,
szlaki: czerwony z Głuchołazów do Prudnika
438-482 km – Głównego Szlaku Sudeckiego
powrót z Prudnika do Wrocławia
Zapraszam również do reszty wpisów z Głównego Szlaku Sudeckiego:
https://www.podrozepanaszpaka.pl/category/glowny-szlak-sudecki
Moja relacja ze zdobycia Biskupiej Kopy w ramach Korony Gór Polski:
https://www.podrozepanaszpaka.pl/2015/02/biskupia-kopa-gory-opawskie-1128-kgp.html
Oraz do wpisów górskich:
https://www.podrozepanaszpaka.pl/category/gory
Lubisz góry? Znasz Główny Szlak Sudecki i Góry Opawskie? Podobał Ci się post i/lub zdjęcia? Zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Jeśli chcesz pomóc w rozwoju bloga będzie mi miło jak udostępnisz tego posta swoim znajomym.
Łaał! Jak na 3 dni to porządna kilometrówka! I niby takie niskie góry, a też mogą być piękne 🙂
ps. schroniskowy wskaźnik pogody pewno bardziej skuteczny niż prognoza niejednej ładnej pogodynki w TV 😛
No chyba nie trzeba się wstydzić kilometrówki 😛 mają swój klimat góry Opawskie ja bardzo je lubię, choć są mało popularne. 😉
Niezła trasa jak na 3 dni. Ale jak na majówkę to dobry pomysł! ; ) Pozdrawiam.
Góry Opawskie tak, ale część od Paczkowa do Głuchołaz to dramat i zdecydowanie odradzam…