Główny Szlak Sudecki w weekend cz.2, Karkonosze

Po ponad miesiącu przerwy udało nam się wyrwać na kolejny weekend w górach, drugi weekend na Głównym Szlaku Sudeckim. Żeby było uczciwie to wróciliśmy dokładnie w to samo miejsce gdzie skończyliśmy ostatnim razem. Ostatnio jednak Szklarska Poręba żegnała nas piękną pogodą mimo zimowej aury. Teraz przywitała deszczem, a potem było już tylko gorzej i trudniej, ale im więcej potu wylanego na szlaku tym większa satysfakcja z jego pokonania.

Główny Szlak Sudecki w Karkonoszach prowadzi przez sporo szczytów zaliczanych do odznaki Korony Karkonoszy Klubu Zdobywców Koron Górskich RP.

Dla przypomnienia. Postanowiliśmy na raty, w wolne weekendy (które jest niestety bardzo ciężko wygospodarować) przejść Główny Szlak Sudecki, mierzący 440 km. Dla jednych szlak może być wymagających, dla innych mniej, a dla nas największą trudnością jednak jest znalezienie wolnego weekendu żeby móc ruszyć spokojnie w góry.

Najgorsze w weekendowym przechodzeniu GSSu jest to że kiedy w piątek ruszamy to musimy najpierw z Wrocławia dojechać w Sudety, a potem dotrzeć jeszcze do szlaku lub punktu gdzie skończyliśmy ostatnim razem. Pierwszy etap skończyliśmy na grani Karkonoszy, przy Małym Kotle na wysokości prawie 1500 m n.p.m., więc teraz musieliśmy znowu wspiąć się na grań aby móc kontynuować wędrówkę wyznaczonym szlakiem.
Piątek jak wspomniałem stał pod znakiem dojazdu i dojścia na szlak. Nim dojechaliśmy pociągiem do Szklarskiej Poręby zrobiło się ciemno. Na to byliśmy przygotowani, jednak gdy przyszła ciemność pojawił się też deszcz i kiepska widoczność, a to już utrudniało nam pokonanie zamierzonej trasy. Plan maksimum przewidywał dojście do Schroniska „Odrodzenie”, plan minimum do Schroniska pod Łabskim Szczytem. Zrobiliśmy minimum, chciałoby się lecieć dalej ale rozsądek podpowiadał że lepiej przenocować w pierwszym schronisku. Co też uczyniliśmy.

Poranek w sobotę nie zachęcał do wyjścia na szlak,

Sobota udaje nam się wstać nawet dość wcześnie. Warunki kiepskie, widoczność jest nadal fatalna, a do tego wieje bardzo mocny wiatr i sypie śnieg. Jednak nic to dla nas, jemy śniadanie i ruszamy na szlak. Najpierw zielonym w kierunku Szrenicy (żółty który nam lepiej pasuje, zimą jest zamknięty), aby dostać się na główną grań Karkonoszy. Wiatr wieje jak szalony, śnieg sypie prosto w twarz, a bez raków w tych warunkach było by bardzo ciężko.

Ciut śniegu nasypało.

Po jakieś godzinie docieramy na szczyt. Okazuje się że warunki są trudne, ale nie uniemożliwiają nam dalszej wędrówki. Obieramy kierunek „Odrodzenie”, gdzie planujemy odpoczynek i posiłek. Mamy sporo szczęścia, bo jednak wiatr wieje najpierw od boku, a potem w plecy. Strach pomyśleć gdyby wiał w twarz. Po trzech godzinach, meldujemy się w schronisku. Zmęczeni i zrezygnowani, wiemy że dzisiaj nie dotrzemy do miejsca zaplanowanego noclegu, czyli Kowar. Plan mieliśmy ambitny, ale jednak nie do zrealizowania zimą. Postanawiamy dotrzeć dzisiaj do Schroniska „Dom Śląski”, gdzie spędzimy noc. Wydaje nam się to sensowniejsze niż schodzić do Karpacza, gdzie ze znalezieniem noclegu może być różnie, jednak co schronisko to schronisko (a to miało się jeszcze okazać). Do „Domu Śląskiego” docieramy po kolejnych dwóch godzinach wędrówki. Okazuje się że miejsca są w pokojach wieloosobowych, bo wycieczka która rezerwowała całe schronisko w ostatniej chwili zrezygnowała.

Widoczność jak na załączonym obrazku.

Pokoje wieloosobowe w schroniskach mają kilka podstawowych zalet i kilka wad. Kto nocował ten wie co mam na myśli. Największymi na pewno zaletami są cena i możliwość spotkania innych górskich zapaleńców, z którymi można wymienić zdania. Minusami największymi jest chyba spotkanie innych amatorów gór, tak jest to zarówno zaleta jak i wada. O ile czyjeś chrapanie (czasami moje) może delikatnie mówiąc wkurzać, a pijackie powroty do łóżka wesołych sąsiadów i ich rechot jeszcze bardzie, to jednak zdarzają się też inne sytuacje. Jeden z naszych nocnych współlokatorów miał cukrzycę, a przez górski wysiłek cukier spadł do tego stopnia że dostał ataku przypominającego padaczkę. Na szczęście jego kompani byli świadomi choroby kolegi i wiedzieli gdzie ten trzyma cały niezbędny asortyment. Tutaj właśnie nasuwa mi się pewna myśl, drogi czytelniku jeśli ruszasz z kimś w podróż, poinformuj go o swoich dolegliwościach i jak w sytuacji krytycznej można Ci pomóc, to może uratować Ci życie.

Na szczęście za jakiś czas widoczność się poprawiła…
jednak wiatr nadal wiał jak szalony.
W oddali widać już królową śniegu.

Niedziela po nocnych przebojach wstajemy z celowym ociąganiem się, w końcu można się wyspać. Jednak tutaj znowu pojawia się minus pokoju wieloosobowego, kiedy wszyscy wstają o 7:00 to Ty chcąc nie chcąc też. Dzielnie broniliśmy się do 8:00. Zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy dalej. Dzisiaj warunki są lepsze, właściwie tylko widoczność bo wiatr nadal wieje wściekle, ale co zrobić. Ruszając musieliśmy jednak zmodyfikować nasz Główny Szlak Sudecki, ponieważ kolejny odcinek od schroniska „Dom Śląski” do Schroniska nad Łomniczką jest zamknięty w okresie zimowym. Musieliśmy go więc zastąpić szlakiem czarnym, który prowadzi ciut inaczej ale odległościowo jest podobnie. Czarny szlak jednak jest nudnym szlakiem, bez widoków, bez przygód, po prostu dreptanie 6 km w dół. Chciało by się iść dalej, i dalej, ale niestety dorosłe życie, praca na etacie i inne takie dorosłe rzeczy zmusiły nas do zakończenia tego etapu w Karpaczu. Plusem jednak jest taki że następny etap zaczniemy w tym mieście, a tam przynajmniej będziemy mogli zacząć od razu od Głównego Szlaku Sudeckiego.

Trzeciego dnia u podnóży Śnieżki…
Jednak tym razem obchodzimy się smakiem i odpuszczamy atak szczytowy.
Jednak zawsze można nacieszyć oko takim widokiem.
Na górze zima, na dole wiosna.
Wystarczyło zejść trochę niżej i śniegu nie uświadczymy.

Statystki z endomondo:
Dzień 4 – dojazd z Wrocławia do Szklarskiej Poręby
czas: 1:41 h, dystans: 7,63 km, przewyższenia: 536 m,
szlaki: żółty ze Szklarskie Poręby Górnej do Schroniska pod Łabskim Szczytem
34 km – Głównego Szlaku Sudeckiego
Dzień 5 – czas: 6:07 h, dystans: 22,07 km, przewyższenia: 700 m,
szlaki: zielony ze Schroniska pod Łabskim Szczytem na Mokrą Przełęcz
czerwony z Mokrej Przełęczy do Schroniska „Dom Śląski”
34-50 km – Głównego Szlaku Sudeckiego
Dzień 6 – czas: 1:36 h, dystans: 7,85 km, przewyższenia: 0 m,
szlaki: czarny ze Schroniska „Dom Śląski” do Karpacza na Biały Jar
powrót z Karpacza do Wrocławia
50-57 km – Głównego Szlaku Sudeckiego


Zapraszam również do innych postów z przejścia Głównego Szlaku Sudeckiego:
– Główny Szlak Sudecki w weekend cz.1, Góry Izerskie i Karkonosze
Lub do postów z Karkonoszy czy innych gór Polskich.
Karkonosze i Izery w dni cztery
Korona Gór Polski

Lubisz góry? Znasz Karkonosze? Podobał Ci się post i/lub zdjęcia? Zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Jeśli chcesz pomóc w rozwoju bloga będzie mi miło jak udostępnisz tego posta swoim znajomym.

P.S. Muszę się przyznać do jednej rzeczy, zapomniałem na ten wyjazd aparatu i wszystkie zdjęcia były wykonane telefonem, ale mam nadzieję że nie ma dramatu.


Comments

  1. Dobrze, że chociaż w niedzielę pogoda była łaskawa 😉

    Już myślałem, że z tym Domem Śląskim nie wpuścili Was do środka (co się zdarzyło znajomym kiedyś), ale to "tylko" współtowarzystwo zaskoczyło 😉 Cukrzycy nie mają wesoło w górach, nie zazdroszczę.

  2. W niedzielę już nawet bardzo, tylko wiatr dawał nam się we znaki, ale tylko w wyższych partiach gór.

    Słyszałem też takie historie że zdarzyło im się nie wpuścić turystów w nocy do schroniska. 😉

  3. Travler813 says:

    Kiedy była ta wyprawa dokładnie ? Też niedawno byłem w tamtych okolicach.

  4. Też mamy w zamyśle GSS weekendowo, ale gospodarowanie czasem póki co nas przerasta. Zawsze coś innego wypada. 😀
    Aury nie zazdroszczę, bo wiem, jak tam potrafi przepizgać. Ale uwielbiam tę okolicę.

  5. Świeża sprawa 17-19.03. Następny etap w kwietniu idziemy od Karpacza w Rudawy Janowickie 😉

  6. Dlatego my postanowiliśmy za wszelką cenę jeden weekend w miesiącu poświęcić na Główny Szlak Sudecki. Aura niby ciężka, ale z drugiej strony właśnie takie wyprawy się potem wspomina 😉

  7. Welcome back! Fajnie poczytać nowy wpis:)

  8. Aisza says:

    Ile śniegu! Lubię zimę, ale cieszę się, że to już tylko wspomnienie 🙂

    Pozdrawiam
    http://mojepodrozemaleiduze.blog.pl

  9. Anonimowy says:

    Ja się własnie zastanawiałam nad wyjazdem w karkonosze w lecie, nawet szukałam jakichś fajnych ofert na topdeals4travel.com ale nie wiem czy to dobry pomysł na weekend majowy jechać tam? Bo w sumie pogoda może być średnia, ni to lato ni to zima. no i nie wiem..

  10. dobrze wiedzieć że ktoś czeka na nowe wpisy… 🙂 chociaż nadal weny trochę brak… 😉

  11. W górach nadal można śnieg trafić 😀

  12. Kilka lat temu byłem w Karpaczu na majówkę i wchodziliśmy na Śnieżkę. Pogoda była fantastyczna, a śniegu już bardzo mało, tylko w dołach i zacienionych miejscach było go widać. Polecam 🙂

  13. Kasia says:

    Faktycznie pogoda Was nie rozpieszczała. Gratuluje zacięcia 🙂

    1. Nie pogoda w górach też ma swoje zalety. Gdyby zawsze była piękna to było by nudno, a tak człowiek musi trochę powalczyć. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *