
Pierwsza część skończyła się w Iwanogrodzie, gdzie wsiedliśmy do marszrutki jadącej do Sankt Petersburga. Jazda trwała kilka (chyba trzy) godzin i potwierdziła to o czym doskonale wiedziałem. Kierowców marszrutek łączy wyjątkowa brawura, fantazja i kompleks wyższości na drodze. Jestem pewien że Robert Kubica czy inni najlepsi kierowcy formuły pierwszej nie mają najmniejszych szans na drodze z przeciętnym kierowcą marszrutki. Nawet gdyby mistrz jechał w bolidzie, a wodziciel swoim zdezelowanym busikiem. Wynik mógłby być tylko jeden.
Docieramy do Petersburga, pierwszy cel osiągnięty. Właściwie to jedno z moich marzeń, dlatego w planie mamy zostać tutaj kilka dni. Miasto jest olbrzymie, ale na szczęście jest metro. Właściwie to F. nie był taki szczęśliwy jak my. Sam przejazd metrem nie był problemem, a podczas rozmowy z panią w kasie biletowej dowiedziałem się że mały pies może jechać za darmo (nasz jak by się mocno uprzeć i porównać do owczarka był dość mały). W każdym razie problem się pojawił i to dość spory, choć przyznam szczerze że nie wpadłbym że to może być problem dla psiaka. Ruchome schody! F. oszalał ze strachu i za nic nie chciał podjąć próby współpracy, a że ruch w Petersburskim metrze nie ustępuje swoim odpowiednikom w Moskwie, Londynie czy innych metropoliach, to zaraz zrobił się olbrzymi zator przy schodach. T. musiał wziąć psa na ręce, a z dużym plecakiem nie było to takie łatwe. Udało się, dalej już poszło gładko. Na szczęście ludzie nie zlinczowali nas, a jedynie uśmiechali się z drobnym politowaniem.
![]() |
Kanały i pałace |
![]() |
Sankt Petersburg |
![]() |
Sobór Zmartwychwstania Pańskiego w Sankt Petersburgu |
O samym Petersburgu nie będę się tutaj rozpisywał, bo o tym mieście na pewno powstanie osobny post. Wspomnę jednak że centrum w którym znajdował się nasz hostel, było dla psa na pewno męczące. Olbrzymi ruch aut i pieszych, brak parku czy choćby trawnika był mocno uciążliwy. Jednak niedługo mieliśmy być nad Bajkałem, a tam raczej zieleni dla F. nie zabraknie.
![]() |
Ławra Aleksandra Newskiego |
![]() |
Pałac Zimowy |
![]() |
Sobór Izaaka |
W Sankt Petersburgu spędziliśmy cztery dni, kiedy nadszedł czas wyjazdu, nadszedł też czas kolejnej batalii z kolosem zwanym RŻD. Otóż okazało się że przeskoczenie jakoś wykupienia całego przedziału jest niemożliwe. Do Moskwy postanowiliśmy dojechać nowoczesnym, super szybkim pociągiem Sapsan. Pociąg ten odległość ponad 700 km oddzielających oba miasta pokonuje w około 3h. Startujemy następnego dnia.
Sapsan to duma Rosyjskiej kolei, super szybki, nowoczesny, czysty, zadbany i w ogóle oh, eh. Jednak nie mogło się tutaj również obejść bez przygód. Podczas kupna biletów (tutaj pomagał na Jewgienij, Rosjanin, więc o barierze językowej nie może być mowy) Pani w okienku twierdziła że pies musi posiadać wszystkie papiery, kaganiec i smycz, to miało wystarczyć. Przy wsiadaniu do pociągu okazało się że niestety nie wystarczy, a pies powinien znajdować się w transporterku. I tutaj zaczynają się schody, bo transporterka nie posiadaliśmy. Na nic nie zdawały się tłumaczenia że powiedziano nam że można. Dopiero kiedy powiedziałem że jesteśmy z Polski i że musimy jechać tym pociągiem, ponieważ mamy jeszcze dzisiaj kolejny z Moskwy do Irkucka, prowadnica wezwała kierownika pociągu, ona sama takiej decyzji podjąć nie mogła. Rozmowa z kierownikiem przyniosła zamierzony efekt i pozwolono nam jechać. Jednak na miejscu obok wyznaczonego dla T. i F. siedziała Pani z yorkiem. F. nie jest zbyt przyjacielski dla małych piesków, wiec wystąpił konflikt interesów. Niestety nie bardzo rozumiał że warzą się losy tej wyprawy i że trzeba schować dumę do kieszeni. Jednak szczęście nas nie opuszczało, a chęć pomocy, oraz tolerancja prowadnicy i kierownika była dość duża, a po wielu różnych pomysłach jak nas usadzić, w końcu posadzili nas na swoich służbowych miejscach. Pod koniec jazdy przyszła do nas ponownie prowadnica z wielką księgą i zapytała czy moglibyśmy napisać parę słów na temat naszego przejazdu Sapsanem, że zostaliśmy dobrze obsłużeni itp. Przy ich cierpliwości do nas nie mogłem odmówić.
![]() |
Nowoczesny Sapsan relacji Sankt Petersburg – Moskwa |
![]() |
A piesek do walizki |
Przesiadka w Moskwie, trwała kilka godzin. Na ten czas znaleźliśmy lokal z ogródkiem gdzie można było obejrzeć mecz Mistrzostw Europy, Polska – Niemcy. W Rosji nie ma psiolubnych lokali, więc musieliśmy zawsze znajdować miejsca z ogródkami. Udało się idealnie bo zaraz po meczu mieliśmy mieć pociąg, więc czas zleciał nam szybko.
W pociągu transsyberyjskim ponownie sprawdzono nam wszystkie papiery, jednak tutaj już problemu nie było, bo cały przedział cupe był wykupiony dla naszej trójki. F. na samym początku musiał chodzić w kagańcu, ale szybko stał się pupilem całego wagonu, a przede wszystkim dzieci. Nawet sroga na początku prowadnica, okazałą się miła, kiedy F. swoimi psimi oczami stopił lód z jej serca. Cztery dni podróży minęły nam bardzo szybko. Mogę zapewnić że psu nie działa się w tym czasie krzywda, jadł z nami, a spacery miał na stacjach, bo na dużych stacjach pociąg stoi nawet godzinę, przynajmniej 3 lub 4 razy dziennie.
![]() |
Jekaterynburg granica Europy i Azji |
![]() |
Świt w transsybirze |
Udało się, z wieloma przygodami dotarliśmy do Irkucka. Sam Irkuck właściwie jeszcze nie leży nad Bajkałem, choć jest już bardzo blisko. W mieście zabawiliśmy 3 dni, żeby potem ruszyć autostopem na Olchon, czyli wyspę na Bajkale. Autostop w Rosji ma się nieźle i można spotkać ciekawych ludzi. Nasz najciekawszy stop to była Buriatka, która dość chętnie opowiadała nam o życiu na Syberyjskiej wsi, dla takich właśnie momentów warto jeździć autostopem. Pierwszego dnia udało nam się pokonać połowę trasy, a w drugi złapaliśmy marszrutkę, bo ruch w naszym kierunku był bardzo marny. Po kilku godzinach jazdy dotarliśmy nad brzeg najgłębszego jeziora na świecie, teraz jeszcze tylko prom na Olchon i jakieś 40 km do miasta.
![]() |
Opuszczamy Irkuck, kierunek Olchon. |
![]() |
Chatka na Syberyjskiej wsi. |
![]() |
Zachód słońca w drodze na Olchon. |
![]() |
W połowie drogi na Olchon robimy nocleg w namiocie. |
![]() |
Postój na obiad i widoczki jak w Polskich Sudetach. |
![]() |
Jest i on. Bajkał. |
![]() |
Promem na Olchon. |
Kilka liczb z tej wyprawy (to tylko fragment całości, obejmujący trasę opisaną w obu tekstach):
– Ponad 7 500 km
– Ponad 7 500 km
– 15 dni
– 9 pociągów
– 9 pociągów
– 8 autostopów
– 5 krajów
– 2 marszrutki
– 2 gości z 2 plecakami
– 1 pies
Zachęcam również do czytania innych moich historii z Rosji i krajów byłego ZSRR.
Podobał Ci się ten post? Uważasz że mógłbyś to zrobić lepiej, masz jakieś rady lub pytania? Pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Jeśli chcesz pomóc w rozwoju bloga i przyczynić się do moich dalszych podróży udostępnij ten post dalej, niech trafi do jak największego grona czytelników.
Tym Bajkałem to mnie dobijasz. Ja tam wciąż nie byłam, a tu nawet pies z Polski miał już okazję:) Zastanawiam się czy pomimo różnych trudności podróż z psem nie jest jednak łatwiejsza. Zwierzęta tak jak dzieci rozmiękczają nawet najbardziej zatwardziałych osobników, więc w wielu sytuacjach to może być klucz do czyjegoś serca. O czym zresztą mieliście okazję się przekonać. Pozdrawiam:)
Myślę nie wiem czy łatwiejsza bo ma sporo nie dogodności, ale na pewno też jest tak jak mówisz że pies otwiera ludzkie serca i przełamuje lody. Może nie łatwiej i nie trudniej, ale na bank inaczej 😉
No, no… Czy ja dobrze czytam, że ktoś tutaj chciał wykupić cały przedział dla siebie na wyłączność? Tego się nie spodziewałem. (-;
nie tyle chciał co musiał, bolesna sprawa ogólnie.
nie no, z psem? 😀 generalnie fajny pomysł!
Dla trzosu czy dla wyznawanej filozofii podróżowania? (-:,
Zazdroszczę! Przejazd transsybem i w ogóle cała Rosja jest u mnie na pierwszym miejscu listy "no kurde muszę zobaczyć i przeżyć". Super tekst, przeczytałam jednym tchem i już czekam na kolejną część 🙂
Dla filozofii podróżowania, bo każdy większy wydatek boli bardzo, ale prawda jest taka że czasami nie da się uniknąć pewnych wydatków.
następny będzie z chomikiem… 😛
Rosja to kraj który ciężko zaklasyfikować, bo jak można ocenić kraj który jest kilka razy większy niż cała Europa? Ale warto pojechać i przeżyć to na własnej skórze. 🙂
Kolejnej części już nie będzie, bo postanowiłem opisać tylko tą część z Wrocławia nad Bajkał w dwóch częściach.
Zakochałam się w tych koszyczkach do szklanki na herbatę. Błagam przywieź mi takie następnym razem!
No, no. Pewnie wielu ludzi pozazdrości pieskowi takiej przygody 🙂
Sam od dawna poluję na nie bo ja je też uwielbiam, aczkolwiek pilnują ich bardzo… 🙁
No miał piesek swoją przygodę, a i my dzięki niemu mieliśmy, bo dla mnie podróżowanie z psem to też coś zupełnie nowego. 🙂