Litwo Ojczyzno (nie) Moja – czyli Wilno jako opcja awaryjna

Pierwszy w tym roku wyskok miał być na Ukrainę i Mołdawię, ale z przyczyn których nie będę opisywał plan się zmienił, a celem który udało się zrealizować okazała się Litwa i jej stolica Wilno. Wyjazd w zasadzie wyszedł z dnia na dzień, a bilety na PolskiegoBusa kupiłem na dzień przed wyjazdem. Połączenie Wrocław – Warszawa, Warszawa – Wilno i powrót w kolejności odwrotnej kosztował mnie ok. 130zł, czyli jak na kupno przed dzień to całkiem niedrogo. Z Wrocławia ruszyłem w piątek o godzinie 23:00, aby w do Warszawy dojechać na 4:50 i o 6:00 przesiąść się do kolejnego busa przez Białystok do Wilna, na miejscu meldując się o godzinie 15:00 czasu lokalnego (czyt. 14:00 czasu Polskiego).

Pierwsze kroki postanowiliśmy skierować do hostelu który wcześniej zarezerwowaliśmy. Jego umiejscowienie okazało się bardzo dla nas wygodne, ponieważ był blisko dworców (autobusowego i kolejowego), zaraz koło przystanku skąd jechał autobus miejski na lotnisko (dla Dominika), jakieś 900m od cmentarza na Rossie i 500m od Ostrej Bramy, a koszt to trochę ponad 7 euro za noc. Jeśli ktoś jest zainteresowany to chętnie udostępnię namiar.

Kiedy już zrzuciliśmy bagaże w hostelu, ruszyliśmy na Wilno w poszukiwaniu knajpy w której można by zjeść sensowny obiad. Jako że znalezienie odpowiedniej jadłodajni zajęło nam sporo czasu, zdążyliśmy obejść kawałek starego miasta. I zobaczyć Ostrą Bramę, kaplicę Matki Boskiej Ostrobramskiej, ratusz i rynek, oraz kilka kościołów, których w Wilnie jest cała masa.
Poszukiwania knajpy stanęły na tym że postanowiliśmy wejść do restauracji, przy rynku, a skusił nas wystrój, tradycyjne jedzenie i Polskie menu. W środku okazało się że kelnerki również mówią w naszym języku. Z Dominikiem jednogłośnie wybraliśmy te same dania, czyli piwo pszeniczne Svyturys Baltas (danie podstawowe ;P), chłodnik (muszę przyznać że najlepszy jaki w życiu jadłem) i bliny (czyli placki nadziewane mięsem).
Następnie poszliśmy do marketu zrobić zakupy na kolację i jakiś zacny napitek na wieczór. Jako że jestem fanem miodów pitnych, a ten rodzaj trunku wyrabiają tylko Polacy i Litwini, nie mogło się obejść bez poszukiwań tego produktu, niestety wybór był bardzo mały, zdecydowanie mniejszy niż w Polsce, ale udało się wybrać jeden który był godzien naszych podniebień i kilka lokalnych piwek na spróbowanie (oczywiście pszenicznych).
Następnego dnia wstaliśmy jeszcze przed świtem. Przygotowaliśmy się i ruszyliśmy najpierw do marketu po zakupy. Zjedliśmy śniadanie i pożegnaliśmy się bo Dominik ruszył na swoją wyprawę na Półwysep Arabski, a ja dopiłem herbatę posprzątałem i postanowiłem ruszyć na cmentarz na Rossie, o którym dzisiaj nie będę pisał bo chciał bym na ten temat stworzyć osobny wpis.

 

Moja wycieczka na cmentarz na Rossie okazała się sukcesem tym większym że spacerowałem samotnie bez tłumów, a kiedy wychodziłem na cmentarz wdarły się trzy autokary Polskich turystów, co mnie skutecznie przepędziło z tego klimatycznego miejsca. Dalsze kroki skierowałem na stare miasto. Zaopatrzony w darmową mapkę chciałem odwiedzić wszystkie miejsca na niej zaznaczone, życie oczywiście zweryfikowało mój zamysł, a po mieście spacerowałem bez mapy i wchodziłem w każdą uliczkę gdzie widziałem coś interesującego. Najwięcej było kościołów, bo tych w Wilnie jest nieskończona liczba.

 

 

W pewnym momencie dotarłem do wzgórza na którym znajdowały się ruiny zamku i odrestaurowana baszta, a u stóp stoi Katedra i Dolny Zamek Królewski.

 

 

 

 

 

Na wzgórze oczywiście wszedłem, do baszty gdzie znajdowało się muzeum oraz punkt widokowy na szczycie też. Wejście kosztowało mnie 2 euro.

 

 

Na koniec błądząc wąskimi uliczkami wróciłem do hostelu, racząc się kolejnymi piwkami spędziłem wieczór przed hostelowym komputerem, bo towarzystwo w hostelu było raczej mało towarzyskie.
Kolejnego dnia wiedząc że czeka mnie ciężki dzień i ponad 16 godzinny powrót do Wrocławia wstałem nieco później. Wziąłem prysznic, zjadłem śniadanie i ociągając się ruszyłem ponownie w stare miasto, aby zajrzeć jeszcze do uliczek w których dzień wcześniej mnie nie było. Okazało się że w zasadzie nie zobaczyłem wiele nowego, ale trafiłem na popiersie Moniuszki, parlament Litewski czy na olbrzymią pisankę.

 

 

Na koniec odnalazłem jadłodajnię w stylu naszych barów mlecznych którą polecił mi jeden z czytelników (dziękuję Andrzeju), na ulicy Chopina (Šopeno gatvė), tam zjadłem na obiad zupę ryżową na ostro (dla mnie zwykłą pomidorową z ryżem :p) i kołduny (czyli nasze pierogi) z baraniną. Ostatnie chwile spędziłem na spacerowaniu po dworcu kolejowym, a kiedy zobaczyłem pociąg relacji Wilno – Moskwa myślami odjechałem już do mojej kwietniowej wyprawy Rosja vs Stany

 

 

Na godzinę przed wyjazdem siadłem w poczekalni na dworcu autobusowym, a tam ku mojej ucieszy na telewizorku leciała znana doskonale w Związku Radzieckim bajka „Wilk i Zając”, która to umiliła mi ostatnie oczekiwanie na odjazd. PolskiBus startował z Wilna o 16:10 (15:10 czasu Polskiego), w Warszawie był o 23:00 i o 1:30 przesiadka na Wrocław, na miejscu jestem ok 7:00.
Wilno i cały wyjazd muszę uznać za udany choć bardzo wyczerpujący z racji odległości i długości pobytu. Byłem krótko, zobaczyłem dużo i przejechałem bardzo dużo bo ok. 900km w jedną stronę. Choć samo miasto mnie na kolana nie powaliło, uważam że w jakimś stopniu odwiedzenie tak ważnego dla Polski miasta było moim obowiązkiem. Jeśli chodzi o ceny to w moim przekonaniu jest trochę drożej niż w Polsce, a warto pamiętać że od 01.01.15 Litwa weszła do strefy euro. Czy polecam to miasto? Myślę że Wilno jest dobre na opcję awaryjną, jak nie wypali coś innego.

Zapraszam również do innych moich postów o Litwie:

Podobał Ci się ten post? Byłeś w Wilnie i chcesz się podzielić wrażeniami? Zostaw po sobie komentarz.
Masz jakieś pytania lub chcesz coś dopowiedzieć? Zostaw po sobie komentarz.

Chcesz pomóc w rozwoju bloga? Udostępnij tego posta dalej, niech trafi do jak najszerszego grona czytelników.

Comments

  1. tripbezendu says:

    O bardzo dobrze, że trafiłem na ten wpis bo właśnie dzisiaj kupiłem bilety do Wilna na Polskiego Busa dla moich rodziców 🙂 Jak blisko dworca jest ten polecany przez Ciebie hostel?

  2. jak dla mnie, Wilno należy przede wszystkim zwiedzać z perspektywy Polaka, wyszukującego ślady swojej historii, wtedy jest najpiękniejsze 🙂

  3. 600m od Dworca… Fortuna hostel…

  4. a śladów jest mnóstwo… :)))

  5. Ja mam mały problem z tym miastem i z tym krajem. To jedyne miejsce, gdzie chodząc i mówiąc po polsku, czułem, że się tam nas nie lubi. Ale to bardzo subiektywna opinia oczywiście.

  6. Litewskie piwo jest dostępne również w Polsce, np. w Białymstoku. Polecam, bo jest naprawdę pyszne, chociażby korzenne 🙂

  7. z tego co wiem to tak właśnie jest, chociaż fakt też jest taki że nie spotkałem się z żadnymi sytuacjami które by tą tezę potwierdziły…

  8. u mnie we Wrocławiu też można je trafić ale są dosyć drogie… i muszę przyznać że Litwini piwko robią całkiem zacne ;))))

  9. Wilno zwiedzałem w pakiecie z Rygą 🙂 i szczerze, też mnie nie powaliło na kolana (co nie znaczy, że się nie podobało!) w przeciwieństwie do stolicy Łotwy 🙂

  10. Udało Ci się – żałuję, że nie pojechałam 🙂 Małe, sympatyczne miasto – podoba mi się bardzo.

  11. Dorota says:

    Dobra pora roku na zwiedzanie miast. Też lubię się powłóczyć po zaułkach mimo, że mapa gdzieś się podziewa w kieszeni 🙂

  12. Anonimowy says:

    Ale ci zazdroszczę wyjazdu do Wilna… jesli chodzi o mnie- wszystko przede mną 😉 polski bus idzie zdecydowanie na bok- liczę na wygraną w konkursie Ecolines. Jak mi sie poszczęsci to pojadę do Wilna za free dzieki niemu 😉 taki wypad by mi sie bardzo przydal 🙂

  13. a ja właśnie polecam odkrywać zakątki Wilna związane z samą Litwą. Zbliżyć się do litewskich obyczajów, poznać inna kulturę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *