Miała to być wyprawa na najwyższy szczyt Polski – Rysy (2 499 m n.p.m. – po stronie Polskiej), najwyższy i najtrudniejszy szczyt korony gór Polski. Dla mnie to miał być piąty zdobyty szczyt KGP i zarazem pierwszy raz w pięknych tatrach.
Samą wyprawę można zorganizować najtańszym kosztem. Przejazd PolskimBusem to koszt max. 80zł w obie strony, a planując wyjazd wcześniej można kupić bilety dużo taniej. Nocleg oczywiście jest zależny od miejsca, my zatrzymaliśmy się w „Bacówce u Janka” w Zakopanem, gdzie za noc płaciliśmy 25zł od osoby + jedna noc w schronisku PTTK przy Morskim Oku to koszt 39 lub 49zł, trzeba pamiętać o wcześniejszej rezerwacji lub mieć ze sobą karimatę i śpiwór w tedy jest możliwa tzw. gleba lub podłoga.
W naszym przypadku wejście na Rysy uniemożliwił zalegający śnieg i lód. Czego jako amator górskich wędrówek się nie spodziewałem w czerwcu. Mimo że pogoda była piękna i było na prawdę ciepło, w górnych partiach Tatr Wysokich było jeszcze sporo śniegu. Szczytu nie zdobyliśmy ale wędrówka po tatrach i tak była bardzo przyjemna. Zaczęliśmy oczywiście od Zakopanego, nasz marsz zaczęliśmy od kilku kilometrowego spaceru szosą do Toporowej Cyrhli, gdzie zaczyna się czerwony szlak który prowadzi na Rysy i dalej w Słowackie Tatry. Zaraz za Toporową Cyrhlą, zrobiliśmy pierwszy postój w Bacówce do której zaprosił nas miły Baca, tam zjedliśmy pierwszy posiłek składający się z własnej roboty oscypka i rzędycy. Dalej szlak prowadził nas na pierwszy tego dnia szczyt który nazywał się Psia Trawka (1 188 m n.p.m.) gdzie krzyżują się czarny i czerwony szlak. Kolejnym szczytem na trasie jest Waksmundzka Rówień (1 405 m n.p.m.), skąd szlak prowadzi po górkach na drogę nad Morskie Oko. Po Drodze mijamy jeszcze Wodogrzmoty Mickiewicza czyli wodospady nazwane tak na pamiątkę sprowadzenia prochów Polskiego Wieszcza na Wawel. Po długim marszu wraz z tłumem turystów w japonkach, klapeczkach itp docieramy do Morskiego Oka. Miejsce jest wyjątkowo piękne, niestety tłumy turystów, gwar i tony śmieci skutecznie zrażają no tego miejsca. Na szczęście wystarczy odejść trochę od schroniska i już można się cieszyć spokojem, bo tylko nie liczni turyści ruszają dalej szlakiem. My tego dnia postanowiliśmy jeszcze obejść Morskie Oko, po drodze zrobiliśmy sobie postój na kolację i kawę. Kiedy wróciliśmy do schroniska, panował już spokój, a w okolicy kręcili się tylko goście zostający na noc. Wieczorne piwko nad morskim okiem przy powoli zachodzącym słońcu było nad wyraz przyjemne.
Następnego dnia wstaliśmy rano, zjedliśmy w schronisku jajecznicę i ruszyliśmy w góry, zastanawiając się czy jest szansa na zdobycie głównego celu, bo doszły nas słuchy że dzień wcześniej właśnie na Rysach wydarzył się wypadek i ktoś zginął. Czerwony szlak poprowadził nas nad Czarny Staw pod Rysami, gdzie zrobiliśmy krótką przerwę, po czym ruszyliśmy w stronę podejścia na najwyższy szczyt. I tam nasza droga się skończyła ponieważ wejście na szczyt okazało się bardzo niebezpieczne bez odpowiedniego doświadczenia i sprzętu ze względu na warunki. Nie ukrywam że gór się dopiero uczę, uważam że jestem amatorem, ale nie ignorantem, więc nie myślcie że chciałem zaatakować szczyt w krótkich spodenkach i japonkach. Poranek spędzony nad Czarnym Stawem był bardzo przyjemny, było ciepło, pięknie i miejsca idealnie nadawało się do wypicia porannej kawy. Wrócić do Zakopanego chcieliśmy przez Dolinę Pięciu Stawów Polskich, ale za długo siedzieliśmy nad Czarnym Stawem i wrócili byśmy późno w nocy, dlatego zmieniliśmy plan, zeszliśmy asfaltową drogą do drogi krajowej, po drodze ugotowaliśmy i zjedliśmy obiad. Na drodze krajowej szybko udało nam się złapać stopa do Bukowiny Tatrzańskiej, a potem kolejny zawiózł nas już praktycznie pod sam dom gdzie mieliśmy pokój.
Dzień czwarty postanowiliśmy poświęcić już tylko na zwiedzanie Zakopanego i zrobić sobie wakacje. Czyli Krupówki, Gubałówka, Wielka Krokiew, piwko, lody czy oscypek z żurawiną. Muszę przyznać że samo Zakopane jest bardzo ciekawym miastem, niestety bardzo komercyjnym i gdzie się człowiek nie obejrzy cała masa turystów. Jednym z ciekawszych miejsc jest stary zabytkowy cmentarz Pęksowym Brzyzku, gdzie pochowani są min. Kornel Makuszyński, Kazimierz Przerwa Tetmajer czy Tytus Chałbiński, są też groby tatrzańskich przewodników i ratowników, warto odwiedzić też to miejsce ze względu na pięknie rzeźbione nagrobki. Koło cmentarza znajduje się najstarszy w całości drewniany kościół w Zakopanem.
Psia trawka to nie szczyt, to po prostu mikro polanka z tojkami :]
Btw. czerwony szlak z Cyhrli to jeden z moich ulubionych bo tam nie ma wielu ludzi, no może na skrzyżowaniu z czarnym gdzie uderza stonka w stronę Murowańca, w tym roku też nim szedłem.
No właśnie nie wyglądało mi to kompletnie na szczyt, ale w moim atlasie Tatr jest oznaczona jako szczyt więc gdzie mi się kłócić z ekspertami… :///